Kredyt we frankach. Przyszła zmora czy dobra okazja do zadbania o własne pieniądze?
To temat dość gorący. Pisze o nim oraz mówi wiele firm odszkodowawczych.
A jak Wy sami się z tym macie? I pytam tak serio, serio bez oceny i podawania konkretnych rozwiązań społecznych.
Jakie są Twoje potrzeby i plany związane z tym kredytem?
Co chcesz osiągnąć i jakie są Twoje wartości?
Od tego zaczynam bardzo często wiele rozmów z moimi klientami.
Ostatnimi czasy przeprowadziłam sporo konsultacji finansowych dotyczących właśnie kredytów hipotecznych, które były brane w obcej walucie, czyli najczęściej we frankach albo w euro.
I nie wiem, czy wiecie, ale są też inne drogi, nie tylko sądowe, aby zadbać o kredyt walutowy.
Mogę przedstawić Ci sprawę z kilku perspektyw.
Mam na myśli osobiste doświadczenie, a nie teoretyczną wiedzę ubraną w społeczne emocje.
Po pierwsze, sama kilkanaście lat temu pośredniczyłam przy udzielaniu kredytów walutowych
Po drugie, sama mam taki kredyt we frankach.
Po trzecie, konsultowałam moją sprawę z kancelarią odszkodowawczą i rozważałam wejście na drogę sądową.
I po czwarte, ostatnimi czasy przeczytałam wiele ugód, jakie podpisali moi klienci z bankami.
Z przekąsem napiszę, ale byłam o zdrowych zmysłach, kiedy podpisywałam swoją umowę kredytową. Wiedziałam, co to jest ryzyko kursowe i jakie są plusy oraz minusy takiego kredytu.
To była moja decyzja.
Mając najlepszą wiedzę, jaką mogłam mieć i najlepsze intencje w pracy z moimi klientami, tak też przekazywałam wszelkie informacje, aby to klient mógł podjąć najkorzystniejszą dla siebie decyzję, zresztą tak też i pracuję teraz.
Nie jest moją odpowiedzialnością podejmowanie za kogoś decyzji, moralizowanie, narzucanie albo odradzanie. Niestety tak czasem bywa, że zamiast pytać się siebie, podejmować decyzje w zgodzie ze sobą, w oparciu o fakty, decydujemy się na coś, goniąc za innymi. Uważam, że tak też było z kredytami walutowymi. Wtedy każdy był wniebowzięty. Mówimy zatem o jednej stronie medalu.
Czy nie jest tak, że kiedy przestała się nam sytuacja podobać, to wówczas trzeba szukać winnego i karać? Celowo używam takich słów. Pokazuje to moje aktualne doświadczenie, jako osoby, która jest wzywana na rozprawy sądowe. W związku z tym, że na umowach kredytowych występowałam jako osoba reprezentująca bank, aktualnie jestem zapraszana do sądów jako świadek w sprawach. I też w tym względzie widziałam wiele, natomiast pytania, jakie do mnie kierowano, to np.:
Czy wywierała pani jakikolwiek nacisk celem skłonienia strony powodowej do zawarcia kredytu indeksowanego kursem chf?
Czy w jakikolwiek sposób kontaktowała się pani ze stroną powodową w celu przekonania jej do zawarcia umowy o kredyt? Jeżeli tak, to w jaki sposób?
Pozostawiam bez komentarza tego typu sformułowania i taki ton pytań.
Odwołując się do moich wartości, zdecydowanie daleko mi od takiego podejścia.
Odwołując się do faktów, a pisałam kiedyś artykuł na ten temat (https://assesoria.pl/kredyt-we-frankach-sprawdzales-ile-zarobiles/) to mamy wiele stron medalu. W analizie warto widzieć je wszystkie, a nie tylko te: jak zostaliśmy nabici w butelkę i oszukani.
A czy nie jest faktem, że wartość nieruchomość na ten moment jest wyższa niż kiedy braliśmy kredyt np. w 2007?
Kolejna kwestia to fakt, że dzięki temu, że stawka referencyjna, jakim jest libor była długo na ujemnym poziomie, to oprocentowanie było na poziomie nawet 0,1% i spłacaliśmy wówczas sam kapitał. Wielu moich klientów wprost mi mówi, że w tamtym czasie ważne było dla nich, aby w ogóle dostać kredyt. To był wówczas priorytet, bo był taki czas, że kredyty walutowe były łatwiej osiągalne.
I co teraz począć z kredytem walutowym?
Oczywiście, można iść do sądu i dostać odszkodowanie, też to kiedyś policzyłam i dla mojego kredytu było to ok 25 000 zł. Podjęłam jednak świadomą, w zgodzie ze sobą decyzję, że taka droga nie jest w zgodzie ze mną.
W przypadku sprawy sądowej, mówimy tutaj, że bierzemy odszkodowanie, a kredyt walutowy – chcąc nie chcąc – dalej mamy. Pytanie brzmi, czy to rozwiązuje naszą sytuację i co jest celem?
Pisząc też o swoich wyborach w żaden sposób nie mam na celu oceniania czy gloryfikowania jakiejkolwiek decyzji. Zawsze uważam, że najważniejszy wybór to taki, który jest zgodny z nami.
Ostatnimi czasy, wiele banków dość chętnie wychodzi z różnymi propozycjami ugody. I to jest moim zdaniem nowość. Warto dokładnie zapoznać się z tym, co bank proponuje, czasem nawet ponegocjować bardziej, bo to się opłaca. Z mojego doświadczenia wynika, że oferty ugód bankowych są często warte podjęcia decyzji na tak. Bank jest w stanie obniżyć nawet marżę oraz kurs, po którym przewalutuje kredyt. Oczywiście, wiemy też, że stawka referencyjna, jakim jest wibor wzrosła i może wzrosnąć, niemniej uważam, że warto wszystko przeliczyć i sprawdzić, kierując się przy tym swoimi potrzebami.
Taką decyzję ostatnio podjęła jedna z moich klientek. Zdecydowała się na ugodę, bo wiedziała, że nie ma czasu ani energii na chodzenie po sądach (a jej wysokość odszkodowania była porównywalna do tego, co zyskała dzięki przewalutowaniu). Oferta jaką jej bank dał była dla niej do przyjęcia. Miała oszczędności, aby właśnie ten kredyt teraz spłacić i to był jej cel. Bilans był prosty. Spłaciła kredyt tak, jak chciała (po dużo niższym kursie), ma mieszkanie, które wzrosło na wartości na pewno o ok 40% i stały dochód z jego wynajmu. A formalności? Jedno spotkanie w banku celem podpisania aneksu do umowy, po wcześniejszych naszych konsultacjach.
Takie drogi zatem też są możliwe. A jak Tobie jest z Twoim kredytem walutowym? Przyglądałeś się mu ostatnio? Po prostu płacisz i już? Czy może jednak gdzieś Cię w nim coś uwiera?
Jeśli chcesz, to możemy razem przeanalizować Twoją sprawę i dzięki takiej analizie obiektywnie też sam zobaczysz kilka stron sprawy i to, którą wybierasz na ten moment.
Chcesz się umówić? Napisz do mnie lub zadzwoń!
tel.: 793-433-304
mail: anita.iwaniak@assesoria.pl
Zapraszam do kontaktu!